Drugi odcinek podcastu Nareszcie Własny Dom to temat projektowania domu. Gościem specjalnym rozmowy jest architekt, Marek Idziak-Sępkowski.

Projektowanie domu. Co to znaczy?

Czy architekt jest nam w ogóle potrzebny? Rozmowę zaczęliśmy od kontrowersyjnego pytania, po to, żeby rozwiać wątpliwości i pokazać, na jakim etapie przydaje się wiedza eksperta. Poruszamy także zagadnienia związane z finansowaniem budowy, etapami prac i rozwijamy mity związane z tanią budową projektów domów gotowych. Mówimy o tym, jak wybrać architekta, jakich dokumentów dopilnować i jakie prawo nas obowiązuje, kiedy chcemy wybudować dom.

W spotkaniu udział biorą: architekt – Marek Idziak-Sępkowski (Idziak-Sępkowscy Architekci), eksperci finansowi Król & Partnerzy – Mirosław Król i Mariusz Stemporowski, prowadzenie i produkcja podcastu – Kamila Paradowska (Dobra Treść).

To drugi odcinek z cyklu Nareszcie Własny Dom. Pierwszy poświęciliśmy kwestii zabezpieczenia finansów na kredyt i budowę. Podcast i wersja tekstowa rozmowy dostępna na naszym blogu: Świąteczne pożyczki kontra duże inwestycje.

Filmowa zapowiedź podcastu

Pytania, na jakie odpowiadamy w podcaście o projektowaniu domu:

  • Czy architekt jest niezbędny przy budowie domu?
  • Jak prowadzić dobrą współpracę z architektem?
  • Co jest najważniejsze w procesie projektowania domu?
  • Jakie wymogi formalne utrudniają projektowanie?
  • Dlaczego od początku ważne jest właściwe finansowanie inwestycji?
  • Jakie są etapy współpracy z architektem?
  • Co może się nie udać w trakcie współpracy z architektem i jak temu zapobiec?Listen to “Architekt kontra inwestor. Jak dobrze zaprojektować dom?” on Spreaker.

blank

Podcast do czytania – transkrypcja odcinka

Kamila Paradowska: Spotykamy się w specyficznej sytuacji dzisiaj. Jest z nami architekt, Marek Idziak-Sępkowski ze swoim komputerem, z projektem, który właśnie wykonał. Jest Mirek Król, który jest inwestorem – możemy to ujawnić – i jest Mariusz Stemporowski z firmy Król & Partnerzy. Będziemy zarówno oglądać projekt architektoniczny, jak i rozmawiać o przeszkodach, jakie pojawiają się w momencie, kiedy projektujemy nasz, nasz nareszcie wymarzony dom. Czy architekt jest nam tutaj – tak kontrowersyjne zapytam – naprawdę potrzebny? Bo czasami jest tak, że ludzie idą, kupują sobie gotowy projekt i właściwie dają go wykonawcy i już.

Marek Idziak-Sępkowski: Architekt nie zawsze jest potrzebny, choć być może koledzy z branży zlinczują mnie za to, co powiem. Parę razy zdarzyło mi się jednak namówić na wykonanie indywidualnego projektu osoby, które ewidentnie chciały wybudować dom typowy i miały typowe wyobrażenie o domu. To była męczarnia zarówno dla nich, jak i dla mnie, ponieważ jest typ ludzi, nie obrażając nikogo, którzy nawet jeżeli byśmy im dali klucze do Wersalu to oni w Galerii Zwierciadlanej postawiliby narożnik, meblościankę i telewizor. Nie ma sensu czasami takich ludzi uszczęśliwiać na siłę, natomiast jest grupa odbiorców, która chce faktycznie żyć w architekturze. Nie wszystko to, co nas otacza jest architekturą. Tak naprawdę, jak powiedziała pewna pani profesor kulturoznawca, większość tego, co my widzimy dookoła to jest budownictwo. Czyli coś, co powstaje z potrzeby budowania, zaspokajania potrzeb podstawowych. Natomiast architektura to sztuka kreowania przestrzeni na potrzeby człowieka, czyli ma ten wymiar bardziej jednak…

KP: Twórczy.

MIS: Tak, twórczy, ale jest to ważne też, że twórczość nie jest to tylko wizja architekta, ale to jest też w jakimś sensie twórczość inwestora. Bo znowu, jak pójdziemy do tego wspomnianego Wersalu, to musimy zadać pytanie: czy projektował go Mansart, architekt, czy projektował go Ludwik XIV. Czy sam architekt stworzył by to dzieło bez inwencji Króla Słońce? To oczywiście przykład przerysowany, ale również ten przykład sprawdza się w naszej codzienności, gdzie inwestor jest siłą sprawczą. On musi być gotowy do współpracy z architektem, tak i architekt musi być gotowy do współpracy z nim. Powody są różne – ktoś chce mieć super rezydencję, a może mieć po prostu trudną działkę, gdzie projekt typowy w żaden sposób się nie odnajdzie.

KP: Król Słońce jest z nami…. (śmiech)

MIS: A to tak chyba, tak intuicyjnie powiedziałem… (śmiech).

MS: Mówi się, że pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla sąsiada, a dopiero trzeci dla siebie. Jak rozumiem też taka współpraca z architektem, który podpowiada konkretne rozwiązania i zwraca uwagę na jakieś zagrożenia, może sprawić, że już ten pierwszy dom będzie tym domem właściwym, z którego będziemy zadowoleni i będziemy w nim szczęśliwi, tak?

MIS: Jest taka szansa, duża, jest to szansa przynajmniej na przeskoczenie tego pierwszego progu, czyli wejdziemy na poziom budowania dla przyjaciół. Licząc domy, które projektuję… W tym roku wybudowałem chyba ze cztery, więc siłą rzeczy tych przeskoków od wroga do samego siebie już sporo zrobiłem. Jestem więc w stanie w jakiś sposób przewidzieć ludzkie potrzeby, bo ludzie z jednej strony są bardzo indywidualni, każdy jest inny, ale z drugiej strony jesteśmy mimo wszystko do siebie podobni. Ucząc się też na błędach swoich poprzednich inwestorów, jestem w stanie to doświadczenie wykorzystać w kolejnych projektach.

Mirosław Król: W architekcie poszukujemy oparcia, osoby, która da nam rozwiązanie wyjątkowe, dopasowane i uszyte na miarę. Często klienci przychodzą do nas z projektem, który jest tani i dostępny na różnych portalach internetowych, czy w katalogach. On w większości przypadków nie jest dopasowany, trzeba go przerabiać, cena tego projektu zaczyna rosnąć. I tutaj w spotkaniu i współpracy pomiędzy Król & Partnerzy a Idziak-Sępkowski Architekci, doznałem pewnego olśnienia. W jaki sposób można profesjonalnie i z pełnym zaangażowaniem przeprowadzić proces powstawania takiego domu?
Tak naprawdę dobry architekt pytaniami potrafi doprowadzić do bryły. Co to znaczy? Przykładowo – stoję przed moim wyobrażonym i wymarzonym domem, otwieram drzwi i pierwsze pytanie, które usłyszałem: czy wchodzisz w butach czy bez? To ma znaczenie do układu kolejnych pomieszczeń. Czy wieszam kurtkę i wychodzę szybko, czy chowam ją do szafy? Automatycznie inne pomieszczenie potrzebne jest do tego typu zachowań. A potem idąc do kuchni: czy wyspa jest obrócona w stronę salonu i ogrodu? Czy jesteśmy plecami do naszych domowników? To są, wydawałoby się, błahe pytania, ale one finalnie wpływają na kształt, układ i bryłę naszego budynku. Dla mnie jest to przejawem totalnego zaangażowania architekta. Myślę że tak naprawdę podczas takiego dialogu między inwestorem a architektem nie dochodzi może do doskonałości, ale pewnej harmonii. Może powstać coś wyjątkowego, coś, co my mamy w sobie, nie jest to kupiona wizja jakiejś innej osoby. Może ktoś być mniej wymagający, natomiast każdy z nas jest wyjątkowy i wydaje mi się, że każdy dom też powinien być w pewnym sensie wyjątkowy.

Dobry architekt pytaniami potrafi doprowadzić do bryły. Przykładowo – stoję przed moim wyobrażonym domem, otwieram drzwi i pierwsze pytanie, które słyszę: czy wchodzisz w butach czy bez? To ma znaczenie do układu kolejnych pomieszczeń.

KP: Czyli tak naprawdę nie projektujemy ścian, tylko zachowania ludzkie?

MIS: Tak, to jest chyba najistotniejsze. Nie chcę krytykować, bo jest naprawdę wielu wspaniałych architektów, natomiast część kolegów tworzy jakąś wizję bryły, a funkcja to jest coś takiego, co gdzieś tam… trzeba upchnąć. Ja mam inne podejście. Niezależnie od architektury mam wykształcenia plastyczne, interesuję się sztuką współczesną. To jest bardzo istotne, żeby ten pierwiastek artystyczny wprowadzić do architektury poprzez funkcję. Kiedyś po prostu szło się do Luwru, patrzyło na obraz, na przykład na Mona Lisę i tyle. Łącznikiem między artystą a odbiorcą był martwy obraz. Natomiast odkąd sztuka współczesna w XX wieku wprowadziła różnego rodzaju działania performatywne, rozgrywa się poprzez przeżycie, poprzez wciągnięcie odbiorcy do procesu twórczego. Czasami ktoś w galerii sztuki zaczyna obierać ziemniaki i dziełem jest reakcja widzów na to zdarzenie, prawda? I ważne jest, żeby kwestię tego przeżycia wprowadzić do architektury, do projektu. Wtedy okazuje, że ta funkcja nie jest czymś, co nam przeszkadza w stworzeniu tej pięknej bryły, tylko jest tym, co nadaje jej sens. I ta bryła jest już wyłącznie skutkiem przeżyć, które się odbywają w środku. Trochę ją w ten sposób animujemy.

KP: Mówisz o sztuce, ale taka zwykła, codzienna użyteczność również ma tutaj zastosowanie. I chyba jest właśnie najważniejsze, gdzieś stanąć w jakimś miejscu, poczuć je, zobaczyć, co jest za tym oknem i tak dalej. Czyli ten praktyczny wymiar bycia w danym miejscu jest ważny… Takim sformułowaniem, które będzie się pojawiało w twojej prezentacji są tzw. warunki zabudowy. To jest rzecz najważniejsza, najważniejsza przeszkoda? Czasami inwestorzy walczą z urzędami, z różnymi obwarowaniami. Co tak naprawdę najbardziej przeszkadza?

MIS: Są dwa rodzaje dokumentów, które ustanawiają, co możemy na swojej własnej, prywatnej działce wybudować, a czego nie. Działka jest objęta tzw. miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, to jest aktem prawa lokalnego, uchwalanym przez Radę Gminy. Taki plan jest najlepszy z punktu widzenia ładu przestrzennego, ale jeżeli z jakiegoś powodu gmina nie jest w stanie go uchwalić to w wersji roboczej wydaje się warunki zabudowy. Wnioskuje o nie inwestor, ale tak naprawdę zawnioskować może każdy, nawet przed nabyciem działki. To znaczy, że określone zostaje, co i w jaki sposób można tam wybudować. Te akty prawa miejscowego porządkują relacje pomiędzy nami a otoczeniem, bo mimo że zagospodarowujemy działkę, która jest naszą prywatną własnością, możemy naruszyć interes osób trzecich. Chociażby w taki sposób, że na przykład zacienimy sąsiadowi jego ogród. Albo zastawimy wjazd, albo wybudujemy coś szpetnego, co absolutnie nie pasuje do otoczenia. I po to urzędy definiują dostępne możliwości, aby wykluczyć naruszenie interesu osób trzecich i zadbać o ład przestrzenny. To z kolei powoduje dla nas szereg obostrzeń, ograniczeń, bo na przykład mamy coś takiego jak współczynnik maksymalnej powierzchni zabudowy. W tym przypadku mamy 18%, co w przeliczeniu na powierzchnię działki daje nam sto dwadzieścia parę metrów możliwości zabudowy. Wysokość, geometria dachu to wszystko są rzeczy narzucone w takich warunkach i my musimy teraz to, o czym inwestor marzy, to, co ja sobie wymyślę, dopasować do tego, co nam urząd narzuca. A urząd narzuca nam to po to, żebyśmy własnymi wizjami nie naruszyli interesu osób trzecich.

Akty prawa miejscowego porządkują relacje pomiędzy nami a otoczeniem. Mimo że zagospodarowujemy działkę, która jest naszą prywatną własnością, możemy naruszyć interes osób trzecich.

MS: Też istotną rzeczą jest budżetowanie, czyli musimy pomyśleć o tym, w jaki sposób chcemy sfinansować tę inwestycję i na jaką inwestycję nas stać. Pewne rozwiązania są droższe, niektóre tańsze i błędem byłoby nie zajmowanie się finansami pod kątem dokończenia budowy w całości. Nie sztuką jest zrobić projekt jakiegoś domu, którego nigdy się nie zrealizuje. Naszym zadaniem jako firmy Król & Partnerzy jest urealnienie tych rzeczy, żebyśmy nie poszli ciut za wysoko, albo żeby to się nie stało naszym problemem życiowym. Tak naprawdę musimy też pomyśleć o koszcie ogrzewania takiego budynku, koszcie użytych rozwiązań. W tej chwili jest taka technologia, która jest finansowo chłonna, a można znaleźć zamienniki, by sobie spokojnie funkcjonować i żyć.

KP: Dom może być też taką inwestycją, większą na początku, żeby później te koszty były mniejsze. I na odwrót pewnie, prawda?

MS: Tak. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że ogólny koszt zawsze się bilansuje na pewnym poziomie. Na przykład inwestując w nowoczesne technologie możemy zrobić tak, że na początek zainwestujemy więcej, bo na przykład mamy gotówkę do wykorzystania, a później mamy mniejsze koszta utrzymania. Na przykład jeśli chodzi o energię cieplną. Ale z drugiej strony, jeśli na przykład kredytujemy dom to warto się zastanowić, czy na pewno jest sens zwiększać tę pulę kredytu, która jest później przecież oprocentowana, do zmniejszenia rachunków. Z tego względu, że jeżeli na przykład zainwestujemy w technologie tradycyjne, chociażby jak piec gazowy, ogrzewanie gazowe to ono jest relatywnie bardzo tanie. Później będą większe rachunki za gaz, niż gdybyśmy zastosowali pompę ciepła, ale z kolei będziemy mieli mniejszy kredyt do spłacania. Więc to jest wyważenie sytuacji, w której jesteśmy i zastanowienie się, jak rozplanować w czasie środki jakimi dysponujemy.

MIS: Warto też poznać swoje możliwości finansowania zewnętrzne i wiedzieć o tym, że warunkiem do uzyskania kredytu jest pozwolenie na budowę. To dokument, bez którego trudno uzyskać kredyt hipoteczny na budowę, nawet jeśli już ustalimy ostateczną wersję z architektem. Podsumowując, najpierw zastanawiamy się, czy chcemy, gdzie chcemy i po co chcemy. Potem sprawdzamy, jakie mamy możliwości finansowe, a potem na podstawie tego i pełnego zaangażowania architekta, dobieramy odpowiedni projekt.

Warto poznać swoje możliwości finansowania i wiedzieć, że warunkiem do uzyskania kredytu jest pozwolenie na budowę.

MS: Tak, tutaj weszliśmy też na etapowanie, teraz jesteśmy na początku, to znaczy prezentujemy koncepcję, bo praca, którą my przyjęliśmy w naszym systemie jest wyjęta z akademickich wzorców. To jest podzielenie całego procesu projektowania na trzy etapy: projekt koncepcyjny, projekt budowlany i projekt wykonawczy. My teraz, omawiając to jak ma wyglądać dom, pracujemy nad projektem koncepcyjnym. To jest coś, co powstaje tutaj, pomiędzy nami, pomiędzy architektem a inwestorem, oczywiście z uwzględnieniem tych warunków zabudowy i tych czynników zewnętrznych. Natomiast, jak już ustalimy kształt domu, wstępny budżet i tak dalej, to wtedy jakby trochę izolujemy się od inwestora, bo w zaciszu pracowni powstaje projekt budowlany. Projekt budowlany to jest takie techniczne uszczegółowienie tego projektu koncepcyjnego i to jest materiał, który właśnie składany do urzędu. Urząd wtedy bada, czy ten projekt jest zgodny z warunkami zabudowy, z innymi czynnikami i na tej podstawie wydaje decyzję o pozwoleniu na budowę. Jak już mamy pozwolenie na budowę to wtedy wykonujemy projekt wykonawczy. To jest najbardziej szczegółowa wersja, ona służy bezpośrednio do wykonania budowy, trafia na plac budowy. Oczywiście każdy ten etap nie może się różnić od poprzedniego. Musi być uszczegółowieniem poprzedniego, a nie alternatywą do niego.

KP: Powiedzmy sobie szczerze, co po drodze może się wydarzyć złego. Po pierwsze finansowo; zaplanowaliśmy sobie dom, już współpracujemy z architektem, no i pewnie macie takie sytuacje, że do tej finalnej budowy nie doszło albo budowa stanęła w trakcie. Dlaczego tak się dzieje?

MK: Trzeba chyba zacząć od tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej. O tej różnicy pomiędzy współpracą z architektem na temat konkretnego projektu a adaptowaniem jakiegoś projektu gotowego, kupionego w internecie. Przy rozwiązaniu adaptowania projektu notorycznie spotykam się z taką sytuacją, że klienci za bardzo wierzą w te przygotowane kosztorysy. One są, w mojej ocenie, tak celowo konstruowane, żeby pokazać, że taki budynek będzie dostępny dla konkretnego klienta. Te kosztorysy są mocno niedoszacowane, a klienci dopiero na etapie wnioskowania chcą opierać się na wyliczeniach. Szacują swoje siły na te plany, wydaje im się, że podołają, że ten kredyt nie będzie musiał być taki duży i decydują się na jakiś projekt. Później okazuje się, że ten kosztorys był mocno niedoszacowany, że budowa jest dużo droższa. My już takie sytuacje wychwytywaliśmy, więc zawsze staramy się klientów uczulać, żeby w kosztorysie całej inwestycji zapewnić sobie finansowania na dużo wyższym poziomie. Żeby nie było takich sytuacji, że budowa staje przerwana. Natomiast jest grono klientów, którzy mocno, mimo wszystko wierzą w to, że sobie poradzą, że jeżeli nawet wyjdą jakieś niespodziewane potrzeby, to oni to ze środków własnych czy w jakiś inny sposób pokryją. W takich sytuacjach jest przestrzeń na zagrożenie, więc my – współpracując z klientem – uczulamy, żeby podejść do tego bardziej ostrożnie, oszacować budżet na wyższym poziomie. Zawsze lepiej miło się zaskoczyć, że udało się coś zrealizować taniej.

Staramy się klientów uczulać, żeby w kosztorysie całej inwestycji zapewnić sobie finansowania na dużo wyższym poziomie. Zawsze lepiej miło się zaskoczyć, że udało się coś zrealizować taniej.

MIS: Chciałem dodać, że ostatni rok jest specyficzny, ponieważ ceny materiałów wzrosły około 30%, więc te wszystkie kosztorysy, które spisujemy na dzień dzisiejszy się dezawuują. Mieliśmy z Mariuszem przypadki, że budowy się zatrzymały albo bank nie chciał wypłacić kolejnej transzy, bo uznał, że jest za mało zrobionych rzeczy. Z bankiem wypełniamy harmonogram finansowo – rzeczowy i z jednej strony rzeczowo określamy, co zostanie wykonane, finansowo dopisujemy tam kwotę. Natomiast bank patrzy na nas rzeczowo, nie finansowo i na przykład wzrost ceny materiałów o 30% jest problemem nie strony finansującej, tylko nas jako klientów. Warto też wiedzieć, że jest to skomplikowany projekt, natomiast finanse należy dobrze określić, bo kiedy zatrzymuje się budowa, klient ma zdolność na dobór jakiegoś kredytu. Często to jest kredyt gotówkowy, który jest droższy niż hipoteczny. Albo podwyższanie kredytu hipotecznego, co jest kolejną procedurą, ponieważ trzeba skompletować i jeszcze raz udowodnić bankowi, że my z taką kwotą sobie poradzimy. Więc po tym roku i po dziesięcioletniej pracy z klientami, my zawyżamy kosztorysy klientom o 30%. Jak budowa się zakończy, niewykorzystane środki klienci najczęściej zwracają do banku, czy po trzech latach, czy po ukończeniu budowy, kiedy wiemy, że już nic nas nie zaskoczy. Ciekawa rzecz, którą przeżywaliśmy regularnie to to, że powstawały warunki zabudowy, powstawał projekt, była decyzja, zaczęliśmy finansowanie, idziemy z kosztorysem i pierwszym punktem jest przygotowanie terenu. I uwaga! Badania geologiczne, muszą być dwa odwierty, a w miejscu, gdzie miała się rozpocząć budowa okazało się, jest składowisko jakichś rzeczy. Koszt wywiezienia tego to ekstra piętnaście czy dwadzieścia tysięcy, to jest 5% budżetu na dzień dobry. Warto korzystać z doświadczenia innych osób, żeby zminimalizować ryzyko. Oczywiście mimo tego, że tyle lat pracujemy w tej branży, cały czas jest coś nowego. Coś się pojawia, my to kolekcjonujemy, kompletujemy i wykorzystujemy w pracy.

MK: Od siebie uzupełnię, że to przygotowanie całego procesu budowy, wybór osoby, która nas przez to przeprowadzi, wybór architekta jest bardzo istotny. Zwyczajowo często nazywamy architektami osoby, które niekoniecznie nimi są. To na przykład osoby, które są inżynierami budownictwa i mają uprawnienia do tego, żeby adaptować projekty gotowe. I tu się zaczyna poważny problem, bo taka osoba nie ma całego spektrum wiedzy związanego z projektowaniem, z przygotowaniem budowy, tylko zmienia, przestawia ścianki, podwyższa dach i tak dalej. Ludzie często myślą, że to jest architekt, a to nie jest architekt, mimo że jest fachowcem w swojej dziedzinie to niekoniecznie jest w stanie nas przez to przeprowadzić. Z drugiej strony kupujemy projekt typowy, który ktoś zrobił i zrobił jego wycenę pięć lat temu. Czyli w dużej mierze może nie pasować do współczesnych realiów, współczesnej problematyki. Na przykład teraz widzimy taką tendencję, że małymi kroczkami w Polsce idzie w kierunku budownictwa drewnianego. Pięć – dziesięć lat temu poza Podhalem, Małopolską był to zupełnie nieznany obszar i często te starsze projekty, gotowe, pomijają ten aspekt. Tu właśnie się adaptuje, zmienia i zaczynają się różnego rodzaju problemy. Dobrze jest też zobaczyć, jak żyje, jak mieszka architekt, któremu chcemy powierzyć naszą inwestycję i na przykład, jeżeli wiemy, że jest to inwestycja kredytowana, zobaczyć, czy taka osoba też ma doświadczenie, jest szczęśliwym nabywcą kredytu mieszkaniowego. To naprawdę jest duże doświadczenie. Mam swój dom i muszę powiedzieć, że moja mentalność zupełnie się zmieniła. To chociażby kwestia wyobrażenia sobie tych kwot, za które budujemy. Na przykład, żeby wiedzieć, ile to jest faktycznie pół miliona, jak to się wypłaca w transzach, jakie problemy się napotyka. Jak się samemu przez to nie przejdzie, to czasami jest ciężko to sobie wyobrazić.

Dobrze jest zobaczyć, jak mieszka architekt, któremu chcemy powierzyć naszą inwestycję.

KP: Są różne przypadki, ja znam taki, że ktoś, architekt, zaprojektował mieszkanie, a potem powiedział: Ale wiesz co, ja nie mam uprawnień, żeby podpisać się pod tym projektem, ale nie przejmuj się, mam takiego kolegę, który się pod tym… To jest typowe? To się zdarza?

MK: Jest tak i to jest powszechne zjawisko, że my jako architekci musimy się doskonalić. Ścieżka zawodowa architekta jest bardzo długa. Od bardzo trudnych studiów po praktyki, zdanie egzaminu i zdobycie uprawnień budowlanych. Część architektów, jest to niepisany obyczaj, zaczyna projektować niektóre budynki, a podpisuje to wspólnik, który pracuje w jednej pracowni. Albo kolega który to autoryzuje, sprawdza ten projekt, zgodność jego; on nie jest autorem koncepcji, ale bierze na siebie odpowiedzialność. Jest to obyczaj w jakiś stopniu dopuszczalny, ale jeżeli to robi młody architekt, który nie ma uprawnień, ale ma zapał, to musimy mieć pewność, że w jego teamie jest ktoś, kto ten projekt faktycznie sprawdzi, kto ma o tym pojęcie. Natomiast jeśli jest wolnym strzelcem, zupełnie bez uprawnień i musimy kogoś znaleźć, żeby odpisał, to jest to nieporozumienie wtedy.

MIS: Architektów zrzesza Izba Architektów Rzeczypospolitej Polskiej. To ona nam nadaje uprawnienia. Możemy wejść na stronę Izby Architektów i po prostu sprawdzić, jakich mamy architektów w danym województwie. Jest to podstawowa forma uwiarygodnienia się architektów, jest to lista osób, które mają uprawnienia. Oczywiście niekiedy inwestorzy się decydują na współpracę architekta, który dopiero jest na ścieżce do zdobycia uprawnień, bo mówią tak: Tamten facet ma uprawnienia, ale to jest architekt z poprzedniego pokolenia, z czasów betonu, bloków, a tutaj jest młody, zdolny. I wielu inwestorów jest skłonnych zaryzykować, ale trzeba sprawdzić dorobek tej osoby.

Architektów zrzesza Izba Architektów Rzeczypospolitej Polskiej. To ona nadaje uprawnienia. Możemy wejść na stronę Izby i po prostu sprawdzić, jakich mamy architektów w danym województwie. Jest to lista osób, które mają uprawnienia.

MK: Narzędzia przy wyborze architekta to wyszukanie czy jest na liście, czy ma uprawnienia. Tak samo przy ekspertach finansowych jest KNF. W KNF też jest lista.

KP: Co to jest KNF?

MK: Komisja Nadzoru Finansowego. Prowadzi rejestr pośredników kredytowych, którzy mogą nam w takiej sytuacji pomóc. Więc z takich rejestrów czasem warto skorzystać, bo to sytuacje, do których przygotowujemy się całe życie.

MIS: Podsumuję cytatem, o którym chciałem wam powiedzieć. Czytałem książkę Amy Cuddy Wstań i tam takie piękne słowa były zapisane:

Największym wyrazem szacunku dla drugiego człowieka jest słuchanie.

Wydaje mi się, że tutaj, w kontekście komponowania domu, czy mówienia o finansach ważne jest, żebyśmy słuchali siebie nawzajem. Żeby i inwestor dokładnie słuchał swego fachowca i z drugiej strony, żeby fachowiec słuchał i realizował nie swoje cele, a cele inwestora.